Druga strona świąt Bożego Narodzenia.
Małżeństwo weszło do dużego białego budynku. Po przekroczeniu progu stanęli w długim, wąskim korytarzu. Ściany pomalowane były żółtą farbą. Nie podobało im się tutaj ale bardzo współczuli dzieciom, które przez stratę rodziców muszą tutaj mieszkać, dlatego postanowili pomóc któremuś z nich i przyjąć je do siebie chociaż na kilka dni – czas Bożego Narodzenia.
Po załatwieniu formalności para wyszła z Domu Dziecka, lecz tym razem nie sama.
Za nią szedł kilkunastoletni chłopiec. Spod czapki wysuwały mu się niedbale ciemne loki. Miał na sobie kurtkę, z której dawno wyrósł. Kobieta pomyślała, że jako prezent na gwiazdkę kupi mu nową.
Paweł, bo tak miał na imię ów chłopiec, siedział na kanapie w salonie i wpatrywał się w niebieski kubek z kakao, które pani Nowak przed nim postawiła jakiś czas temu. Czuł się nieswojo. Nigdy wcześniej nie zaproszono go na święta do jakiejś rodziny. Mała dziewczynka bawiła się w kącie pokoju, bardzo przy tym hałasując. Chłopakowi to nie przeszkadzało. Wychował się wśród wielu dzieci, które były dużo głośniejsze niż ta urocza blondyneczka. Dziewczynka nie zwracała uwagi na Pawła. Co jakiś czas tylko spoglądała na niego zaciekawiona widokiem nowej twarzy, ale po chwili wracała do przerwanej zabawy.
Chłopak nie rozumiał co tutaj robi. Siedzi w obcym salonie, w obcym domu. Dlaczego akurat tutaj, dlaczego akurat teraz. Nie lubił świąt. Dla niego Boże Narodzenie nigdy nie było szczególnym wydarzeniem. Traktował święta tak samo jak inne dni w roku.
Paweł nawet nie zauważył kiedy kobieta stanęła w drzwiach. Zwrócił na nią uwagę dopiero kiedy się odezwała.
– Paweł, chciałabym, żebyś czuł się tutaj swobodnie. Może pomożesz Sarze ubrać choinkę, a później zjemy obiad. – zaproponowała, a on pokiwał głową. Tak naprawdę nie miał na to ochoty ale nie chciał, żeby mieszkańcy tego domu pomyśleli, że czuje się tutaj źle.
– Daniel zaraz ją tutaj przyniesie. – kobieta odwróciła się i zawołała. – Saro, chodź do salonu ubrać choinkę. – zawołała w głąb korytarza.
Po chwili do salonu weszła niewysoka dziewczyna mniej więcej w wieku Pawła. Włosy miała tego samego koloru co matka i młodsza siostra, a oczy błękitne – po ojcu.
– A gdzie ta choinka? – powiedziała zdziwiona, nie zwracając uwagi na Pawła.
– Twój tata chyba ma ją zaraz przynieść.
– Jestem Sara – spojrzała na chłopaka i uśmiechnęła się.
– Paweł – machnął ręką.
Dziewczyna nie zdążyła odpowiedzieć, bo do pokoju wszedł jej ojciec niosąc z wyraźnym wysiłkiem niedużą choinkę. Za nim szła mama. Postawiła na stoliku obok kubka z zimnym już kakao pudło z ozdobami choinkowymi.
– Za pół godziny obiad. Pospieszcie się z tą choinką. – powiedziała pani Nowak i wyszła z salonu. Mężczyzna postawił choinkę w rogu pokoju i otarł rękawem pot z czoła.
Sara podeszła do drzewka i zaczęła wieszać bombki.
– To nie ma sensu. – powiedział chłopak idąc w jej ślady.
– Co nie ma sensu?
– To wszystko. Ta sztuczna atmosfera. Dlaczego akurat teraz stroi się choinkę, dostaje prezenty? Dlaczego teraz twoi rodzice wzięli mnie do domu? Przecież to takie same dni jak inne. Równie dobrze mógłbym siedzieć teraz w Domu Dziecka. – Sara spojrzała na niego zdziwiona.
– Wiesz, to są święta. Myślałam, że każdy chce je spędzić w rodzinnej atmosferze, z najbliższymi. Choinka, prezenty to tradycja.
– Łatwo ci mówić. Pewnie zawsze dostawałaś wymarzone prezenty, masz wspaniałą rodzinę, na której zawsze możesz polegać, a ja? Nigdy nie mam tego czego chcę. Rodziców nawet nie znam.
– Twoich rodziców nie mogę ci podarować, ale jeśli chodzi o prezenty, to wcale nie o nie chodzi w świętach. Tak naprawdę one, tak samo jak choinka, czy 12 potraw na wigilijnej kolacji to wymysł ludzi. A święta są po to, żeby przypomnieć nam o tym, że ponad 2000 lat temu narodził się Jezus Chrystus. A ty nie powinieneś uważać się za nie wiem jak pokrzywdzonego przez los, bo to nie ty urodziłeś się w stajence na sianie.
– Ja nawet nie wiem gdzie się urodziłem. – powiedział. Dziewczyna zbiła go z tropu.
W głowie miał mętlik. Co jeśli ona miała rację? Wszystkie jego dotychczasowe przekonania były błędne? Po prostu musi je zmienić. Tylko nie tak łatwo jest się przyznać do błędu, tym bardziej, że Paweł nie wiedział jeszcze dokładnie, co ma robić. Dla niego święta były wciąż obce. Nigdy nie przeżył w pełni, z kochającą rodziną.
– Przepraszam jeśli cię uraziłam. Po prostu chciałam powiedzieć, że te święta będą inne niż pozostałe w twoim życiu. Chciałabym, żebyś zrozumiał po co w ogóle są. A są, ponieważ w ten sposób co roku świętujemy urodziny Boga. A to przecież On jest w naszym życiu najważniejszy, prawda? Dzięki Niemu żyjemy. On stworzył nasz świat. A skoro świętujemy swoje urodziny, to czemu mamy nie świętować Jego?
Paweł zastanawiał się chwilę nad tymi słowami. Nigdy nie był szczególnie religijny. Obwiniał Boga za to, że urodziła go kobieta, która oddała własnego syna. Nie kochała go. Nikt go nie kochał. Bóg także. Może dlatego, że miał do Niego żal nie mógł zrozumieć świąt.
– Bóg nie istnieje. A jeśli jednak tak, to jest okropnym władcą, który zsyła na nas tylko nieszczęście. Przynajmniej na mnie. – wyraził swoje myśli.
– Bóg istnieje i nie jest okropny, ale bardzo dobry. Bardzo kocha wszystkich ludzi i chce, aby oni także kochali jego.
– Mnie nie kocha. Gdyby było inaczej sprawiłby, że poczułbym się szczęśliwy.
– A może On dawał ci szczęście, ale to ty nie potrafiłeś go dostrzec? Nie obwiniaj Boga za swoje błędy, oraz błędy innych ludzi. On dał nam wolną wolę. Mnie, tobie, ale także twojej mamie. I to nie Bóg popełnił tutaj błąd dając jej ciebie, ale ona nie przyjmując daru od Boga. Ludzie często są ślepi. Nie widzą dobroci i łaski, jaką daje im Stwórca, dlatego zrzucają winę na niego. Wiesz, człowiek z natury jest taką dziwną istotą, która nie umie przyznać się do błędów. A skoro Boga nie widać to czemu nie obwinić właśnie Jego? To chyba najprostsze wyjaśnienie jakie mogłam ci dać. Jakbyś o coś jeszcze chciał zapytać to zapraszam pod drugie drzwi po lewej. – Sara podała Pawłowi gwiazdę, którą miał zaczepić na czubku choinki i wyszła z salonu.
Paweł zamieścił ozdobę na swoim miejscu. Na drzewkach w Domu Dziecka zawsze były podobne gwiazdy, ale nigdy się nie zastanawiał dlaczego ona tam jest. Co ma wspólnego gwiazda z narodzinami Jezusa? Nad szopką była Gwiazda Betlejemska. To ona zaprowadziła trzech mędrców ze wschodu do stajenki, w której urodził się człowiek, który miał zbawić świat. Może ta mała gwiazdka na czubku bożonarodzeniowej choinki ma nas zaprowadzić do Jezusa? Pokazać nam do Niego drogę? Nawrócić nas?
Po obiedzie Paweł położył się na łóżku w pokoju, który przez te kilka dni miał być jego i zastanowił się nad jego rozmową z Sarą. Najprostsze wyjaśnienie? Jak mogło być najprostsze, skoro on prawnie nic z tego nie zrozumiał? A jakie byłoby trudniejsze? Czy to wszystko, co powiedziała mu blondynka było prawdą? Czy naprawdę tak mało wiedział wcześniej? Naprawdę wszystko o czym myślał okazało się fałszem? Cała jego rzeczywistość, w ciągu 30 minut obróciła się 180 stopni? Na lepszą? Na pewno nie na gorszą. Bardzo dużo zrozumiał w ciągu tej niecałej godziny. Po przemyśleniu wyjaśnienie rzeczywiście okazało się proste. Wręcz banalne.
Teraz, kiedy już zrozumiał swoje błędy, zrozumiał dlaczego tak naprawdę są święta chciał naprawić wszystkie swoje błędy. Niekoniecznie te, które popełnił wobec ludzi, ale te o wiele gorsze, popełnione przeciwko Bogu. Gdyby ktoś znał jakiś dobry sposób…
– Napisz list – myśli przerwała my Sara, która weszła do pokoju.
– Co? – zapytał zdziwiony.
– Do Boga. To najlepszy sposób. Napisz w nim wszystko. Od przeprosin, poprzez dziękczynienie, po prośby. Opisz wszystko co czujesz. Wszystkie żale, niepewności, radości i smutki. Tak jakbyś pisał do najlepszego przyjaciela. List nie musi być długi. Może być to jedno zdanie. Później schowaj go tak, byś tylko ty wiedział, gdzie jest. Pisz takie listy co jakiś czas. I pamiętaj o datach. Kiedyś je przeczytasz i uświadomisz sobie, jak dużo twoich próśb Bóg spełnił, jak wiele zmartwień zniszczył, a smutków zamienił na chwile radości.
Sara wyszła z pokoju, a Paweł wziął kartkę papieru oraz długopis i zaczął pisać.
~Dwa lata później~
Wysoki brunet szedł za swoim adopcyjnym ojcem, pomagając mu wnieść drzewko, które miało stać się choinką. Nawet nie zauważył, kiedy minęło to półtora roku, od kiedy został adoptowany. Podczas tego czasu Beata i Andrzej Orlińscy stali się jego rodzicami, chociaż nie potrafi do nich zwrócić się „mamo” czy „tato”.
Kiedy postawili drzewko w salonie, Paweł stanął na palcach, by sięgnąć z wysokiej szafy pudło z ozdobami. Kiedy zsuwał pudełko z półki, spadła mała zgięta na kilka części kartka papieru. Paweł z ciekawości podniósł ją i zaczął czytać zapisany na niej tekst.
24.12.2013r.
Drogi Boże.
Na początek tego listu napiszę,, a raczej podziękuję Ci, za to, że poznałem Sarę. Dzięki niej piszę ten list. Gdyby nie ona teraz pewnie siedziałbym tutaj z naburmuszoną miną i denerwowałbym się na cały świat. Sara to wspaniała dziewczyna. Mam nadzieję, ze będzie w życiu bardzo szczęśliwa.
No a teraz przejdźmy do przeprosin. Tutaj będzie dużej, bo chyba mam za co Cię przepraszać. Podczas tych piętnastu lat mojego życia nie dostrzegałem jego prawdziwego sensu. Żyłem, bo żyłem, nie próbowałem nic w tym życiu zmienić. Popełniłem wiele błędów. Jednym z nich było to, że nie ufałem Tobie. Obwiniałem Cię za nieszczęście, które mnie spotkało. Teraz wiem, że to był błąd. Boże przepraszam, że traktowałem Cię tak, jakbyś nie był nikim ważnym, a przecież jesteś, jesteś najważniejszy w moim życiu. Ja tak naprawdę nie mam nikogo prócz Ciebie.
Boże proszę Cię nigdy nie mnie opuszczaj. Bądź przy mnie zawsze, w każdej sekundzie mojego życia. I, Ty to pewnie wiesz, ale ja tak bardzo chciałbym mieć rodzinę. Prawdziwą. Mamę i tatę. Są święta, Panie Jezu. Twoje urodziny. Nie wiem czy ma sens składanie Ci życzeń. Chyba nie. Ale może ty spełnisz moje życzenie? Chcę, żeby każde kolejne święta Bożego Narodzenia nie były już takie jak te poprzednie. Chcę, żeby te święta były pierwszymi naprawdę szczęśliwie spędzonymi świętami w moim życiu.
Kocham Cię, Boże. Dziękuję, że zesłałeś do mnie osobę, dzięki której zrozumiałem po co są święta i po raz pierwszy uległem ich magii,
Paweł.