Dziewczyna
Byliście kiedyś w „Starym”? Widzieliście te długie, niekończące się korytarze? … Plątaninę drzwi,
zakamarki, z których dochodzą dziwne dźwięki? Czuliście ten zapach? To chyba mieszanina kurzu,
fetor starych dzienników i dawno nieczytanych książek. Wciąga jak narkotyk. Wyobrażam sobie , co
dzieje się tam po zmroku… Ech, lepiej nie uruchamiać wyobraźni. Po raz pierwszy przestąpiłem
nadgryziony zębem czasu próg „Starego” w zeszłym roku. Przyszedłem, żeby złożyć podanie. Tak
naprawdę chciałem pójść gdzie indziej, kumple wybierali się w drugą część miasta. Umówiliśmy się na
rynku w samo południe. Już prawie docierałem do miejsca spotkania, gdy minęła mnie idąca w
przeciwną stronę dziewczyna. Miała taką niepokojąco bladą twarz i czarne długie włosy. Nie wiem,
dlaczego spojrzałem na jej ręce. Trzymała w nich świadectwo, jakieś inne niż moje, ale nabrałem
dziwnej pewności, że idzie zapisać się do liceum. Odwróciłem głowę, żeby popatrzeć: odchodziła
szybkim, zdecydowanym krokiem. I nagle poczułem, że muszę za nią iść, przyciągała mnie jakąś
niewidzialną nicią, jak wabiąca Odyseusza Syrena. Co tam – pomyślałem – idę. Miałem nadzieje, że ją
dogonię , zapytam o coś, nawet gdybym miał wyjść na wariata, ale szła zbyt prędko. Gubiła się,
znikała, aby po pewnej chwili wyrosnąć tuż przede mną. Miałem ją na wyciągnięcie ręki, jeden krok
i….już jej nie było. Hej, gdzie się podziałaś? – zapytałem sam siebie, a potem popatrzyłem w prawo i
w lewo: szła znów kilkanaście metrów przede mną. Ani się obejrzałem, a już byliśmy na Stoińskiego.
Zniknęła w głębi budynku, który tego dnia był bardziej ponury niż zwykle… Myślicie, że się
zawahałem? Nie, wszedłem po tych dwóch schodkach i owionął mnie piwniczny chłód. Pod drzwiami
sekretariatu stała grupka dziewczyn, ale wśród nich nie było tej, za którą szedłem przez pół miasta.
– Ta dziewczyna – zacząłem niepewnie – weszła tu przed chwilą… widziałyście… – raczej
stwierdziłem, niż zapytałem. Wyraz ich twarzy mnie zaskoczył: patrzyły na mnie jak na głupka.
– Czekamy od dziesięciu minut, sekretarka poszła na górę – jedna z dziewczyn wskazała brodą
strome schody.
– Chcemy oddać świadectwa – druga popatrzył wymownie na moją rękę , w której ściskałem lekko
pomięty druk. Co mnie to obchodzi – pomyślałem zirytowany, ale odezwałem się grzecznie:
– Pytam o dziewczynę, długie, ciemne włosy. Weszła tu najwyżej przed dwoma minutami.
Widziałyście ją?
– Nie. Nikt nie wchodził przed tobą.
Byłem pewien, że kłamią. W głowie zapaliła mi się czerwona lampka.
CZĘŚĆ II
Lampka, która zapaliła mi się nagle w głowie tamtego dnia, zgasła równie szybko. U szczytu schodów
pojawiła się wysoka kobieta. Domyśliłem się, że to Sekretarka. Bacznie nas obserwując, powoli i
sztywno schodziła z góry. W jej wzroku było coś takiego, że wszyscy lekko zadrżeliśmy. Wszyscy,
nawet ja. Jedna z dziewczyn schowała się za moje plecy, druga udała, że szuka czegoś w torebce.
Potrząsała nią tak gwałtownie, że jej zawartość rozsypała się na posadzce. Dziewczyna w panice
zaczęła zbierać rozsypane przedmioty. Schyliłem się, by jej pomóc.
– Czekacie na mnie? – głos sekretarki zabrzmiał ostro. Dziewczyny kiwnęły głową , wyciągając ręce, w których trzymały świadectwa. Klucz zazgrzytał w zamku przeszklonych drzwi.
– Wejdźcie, no, co tak stoicie ? – popatrzyła na nas z dezaprobatą.
– Nikt was nie ciągnie na siłę do najlepszej szkoły w mieście – dodała. Twarze dziewczyn
zaczerwieniły się. Wyprzedzając mnie weszły do sekretariatu. Czekając na swoją kolej, rozejrzałem
się dookoła. Na parterze panował niezwykły nieład. Pod ścianami stały wiadra z farbą, piętrzyły
się stosy papierowych ręczników i ścierek. Na podłodze leżały wielkie paczki, a o kolumny opierały
się przemęczone pracą szczotki. Dlaczego tak głupio wtedy pomyślałem o tych szczotkach? Miały
powykrzywiane włosie, gdzieniegdzie zupełnie wytarte, u kilku z nich kije były nadłamane. Im dłużej
się im przyglądałem, tym bardziej nabierałem pewności, że tracą swój zwykły wygląd. Sprawiały
wrażenie odpoczywających po walkach wojowników. No nie, mam halucynacje – pomyślałem
przerażony i zrobiłem dwa kroki do przodu.
– A dokąd to ? Tam nie można wchodzić. Wstęp wzbroniony!
Za mną stała Sekretarka. Jej świdrujący wzrok prześwietlał mnie na wskroś.
– Po co naprawdę tutaj przyszedłeś? – zasyczała mi nad uchem.
Wtedy pomyślałem, że Stary to jakieś dziwne, niepokojące miejsce. Jeśli pospieszę się, to może
jeszcze zdążę na Dworcową. Patrząc Sekretarce prosto w oczy namacałem w kieszeni spodni telefon.
Zadzwonię do Krzyśka, powie mi, co tam z Wojtkiem załatwili.
– Więc? – przenikliwy wzrok przewiercał moją głowę, jakby chciał przeniknąć myśli. Postanowiłem
zdobyć się na odwagę i odejść, ale wtedy, między jedną a drugą kolumną, mignęła mi Ona.
c.d.n.